ZAROWNIA, tajemnicza i trudno dostępna kraina, wzywała nas od dawna. W końcu wyruszyliśmy w trzyosobowym zespole przyrodniczo- badawczym( dr Młodsza, prof. Starszak i ja, asystent terenowy). Zabraliśmy ze sobą prowiant( paczkę gum rozpuszczalnych), wodę, aparat fotograficzny i notes z pisakiem.
Początek był trudny. Musieliśmy przedrzeć się przez dzikie lasy trawiaste i kolczaste sawanny( jakieś 300 m niekoszonych od kilku tygodni łąk).
Przedzieranie opłaciło się. Pierwsze znalezisko, to pióra rozrzucone w trawie. Prawdopodobnie przez jakiegoś drapieżnika w czasie posiłku. Już jakiś czas temu, bo były częściowo przerośnięte roślinnością. Zagadką nierozwiązaną jest jeszcze, kto był ofiarą, a kto łowcą? [Edit. po dwóch dniach doszła nam kolejna hipoteza zasugerowna przez dr Młodszą- może w tym miejscu jakiś ptak przechodził pierzenie? Żuraw?]

Kolejny etap to przejście przez nasyp nad dziką i rwąca rzeką pełną krwiożerczych krokodyli ( kanał odwadniający z żabami). Zaraz za nim kolejna przeszkoda. Nie wiadomo skąd, przed nami pojawiło się ogrodzenie pod napięciem( pastuch elektryczny) Czyżby udało się nam znaleźć miejsce podobne do Jurrasic World? Czego lub przed czym strzeże to ogrodzenie?
Po krótkiej naradzie postanowiliśmy pokonać przeszkodę. Szczęśliwie udało się bez obrażeń( po czasie zauważyliśmy, że pastuch jest przerwany, więc niedziałający, co Starszak odważnie i z poświęceniem sprawdził na sobie).
Przed nami rozpościerała się nieznana kraina i szansa na poznanie nowych gatunków fauny i flory. Problem w tym, że pojawiły się też kolejne przeszkody. Coraz częściej natrafialiśmy na gaje parzącej roślinności ( pokrzywy) i kolczaste krzaki raniące nasze ciała( osty). Mimo to wędrowaliśmy wytrwale. Udało nam się spotkać nowy gatunek rośliny.

Oraz nieopisane dotąd zwierzę.

Każde z nich zostało sfotografowane, i narysowane przez dr Młodszą.
W pewnym momencie nastąpił kryzys. Jeden z członków wyprawy utknął wśród parzących roślin i nie dał rady przedzierać się dalej. Udzielono natychmiastowej pomocy. Dr Młodsza została przeniesiona przez prof. Starszaka, przy dopingu asystentki, czyli mamy.
W końcu wydostaliśmy się na wzgórze, z którego roztaczały się piękne widoki.

Tam, po krótkim odpoczynku i posiłku, napotkaliśmy kolejne zwierzę…

…oraz oglądnęliśmy głęboką norę, a przed nią znaleźliśmy tropy.

Czas było ruszać w daleką drogę powrotną. Po rozeznaniu terenu ZAROWNI z wysokości wzgórza, wybraliśmy inną trasę. Z mniejszym natężeniem parząco-kłujących lasów.
Znaleźliśmy kolejne rośliny, owady oraz rozlewisko nad tamą bobra.




W końcu naszym oczom ukazał się długo wyczekiwany widok- obozowisko.

Po powrocie pozostało nam jeszcze do wykonania oznaczenie znalezisk, nadanie nazw nowym gatunkom, uzupełnienie dokumentacji badawczej oraz regeneracja sił przed kolejną, planowaną wyprawą.

To był wspaniały dzień. Mimo przeżytych kryzysów i trudności( a może dzięki nim), uczestnicy wyprawy wrócili szczęśliwi i zadowoleni.