
Poniżej subiektywna lista po 1,5 roku życia na wsi:
- Ilość pracy przy utrzymaniu domu. Starego domu i wielkiego terenu. Musieliśmy znaleźć osoby do pomocy. I w domu, i w terenie.
- Trawa, liście, mycie okien (jak często można myć 12 okien?!), warzywniak ciągle zarastający zielskiem i w upały domagający się wody. Choć fajnie mieć swoje. warzywa i owoce.
- Muchy i różne inne owady i zwierzątka lubiące zasiedlać stare, drewniane domy. Zaskroniec pod szalunkiem czy w garażu? Żabka pod prysznicem czy w zlewie? Proszę bardzo!
O mrówkach już nie wspominam, bo w mieście w mieszkaniu na parterze też się nam zdarzały naloty. Ale tu mamy przegląd różnych gatunków i rozmiarów. Szczególnie upodobały sobie sypialnie córki. Na szczęście gatunek nie gryzący. - Myszy! Z końcem lata pragnące skolonizować nasz dom. A zakamarków jest mnóstwo. Już sama czasem nie wiem, gdzie trutki wykładać. Zaczynam się czuć chwilami, jak Popiel.
- Ogrzewanie- samemu trzeba się zatroszczyć o ciepłą wodę i miłą temperaturę w domu. Jak nie napalisz, to nie masz. Zwłaszcza przy starym piecu, który ( na szczęście?) zepsuł się po miesiącu od przeprowadzki. Wymiana na nowy- koszt ogromny- ale przez jedną zimę mieliśmy wygodę z paleniem. Tylko dwa razy w tygodniu trzeba było napełnić zbiornik pelletem ( pięknie pachnącym, czysto sosnowym). W tym roku już trochę gorzej- cena tony pelletu 3x wyższa niż w tamtym roku (prawie 3000 za tonę). W mieście chyba nigdy aż takiej podwyżki cen nie doświadczyliśmy. Dobrze, że na zimę wyprowadzamy się do ciepłego kraju. Dom pusty będziemy ogrzewać tylko do max 15*. Stary jest i nie docieplony, przy niższej temperaturze rury mogą nam zamarznąć. Mam nadzieję, że 2 tony nam wystarczą- jedną mieliśmy z tamtego roku, drugą dokupimy. W lutym dopiero, bo dopiero na luty dostaliśmy wolny termin z firmy robiącej certyfikowany pellet ( ten pięknie pachnący;)). 5 miesięcy oczekiwania! Powtórzę- nawet dobrze, że wyjeżdżamy.
- Odpady- nie dość, że trzeba je posegregować, to jeszcze mieć miejsce do składowania (a to lubią znowu myszki, i czasem szczury- trutka to towar pierwszej potrzeby na wiosce). Segregowane odpady odbierane są raz w miesiącu. Zmieszane w ciepłe miesiące co 2 tygodnie. A mieszczuchy (tzn. my) przyzwyczajeni do wygody i codziennego odbioru odpadów, za bardzo ich ilości ograniczyć nie umiemy. Aha. Worki trzeba wystawić w wyznaczonym dniu odbioru najpóźniej do godziny 6:00 rano, bo mogą nie zabrać. Zdarzyło się wstawać o 5:30, bo wieczorem dnia poprzedniego się zapomniało i było już zbyt ciemno.
- Jeszcze mniej ciekawe niż odpady- ścieki. Też o tę kwestię trzeba się zatroszczyć. Stara oczyszczalnia, działała fatalnie, musieliśmy wybudować nowy zbiornik szamba szczelnego dalej od domu. I co? I to, że zbiornik ten nie mówi, na ile jest zapełniony.
I jak mąż spacerując w sobotnie popołudnie odkrywa wyciek z rzeczonego zbiornika, a obdzwonione firmy mogą przyjechać dopiero w poniedziałek rano, to kończy się niedzielą prawie bez mycia( się) i spuszczaniem wody tylko po nr.2. Na szczęście w miarę ciepło, to przynajmniej osobnicy męscy mogli korzystać z natury w celu wiadomo jakim. I wiadomo- każde przyjechanie specjalnego wozu- 350zł. - Opłaty. Po samej przeprowadzce wydawało mi się, że koszty będziemy mieli prawie żadne, w porównaniu z czynszem za wynajmowane w Warszawie mieszkanie- 3000zł/mc plus opłaty. Ale jak tak byśmy podsumowali, to chyba wyszło by nam drożej na wiosce. Zwłaszcza uwzględniając koszty jakie musieliśmy ponieść na piec, szambo, niewielki remont na początek. O większych kosztach z burzenia budynków po-gospodarczych nie wspominając już.
- Nie możemy po prostu zamknąć domu na 4 spusty i sobie wyjechać na 2 tygodnie czy miesiąc. Ktoś musi doglądać z 2 razy w tygodniu. Przynajmniej by piec doładować i myszy przegonić.
- Śnieg. Może zasypać drogę i na kilka dni nawet uniemożliwić możliwość wyjazdu. Nam się nie zdarzyło jeszcze. Ale rodzicom mieszkającym w tym domu wcześniej już tak. Dobrze jest mieć trochę zapasu jedzenia i środków higienicznych zimą.
Mieszkanie na wsi jest wspaniałe.
Ta przestrzeń, cisza, spokój, przyroda.
Minusy jednak i utrudnienia swoje też ma.
Dobrze o nich wiedzieć, zanim się podejmie decyzję o wyprowadzce z miasta.