Jak żurawie po raz pierwszy odlatujemy na całą zimę z Polski.

Ostatnie spojrzenie na Warszawę

Podróż na Maderę była długim dniem pełnym ćwiczeń w cierpliwości. To dla mnie bardzo trudne ćwiczenia, bo niecierpliwość to moje drugie imię. Od lat z tym walczę. Podejrzewam, że edukacja domowa to też pomysł Opatrzności, by pomóc mi wyćwiczyć cnotę cierpliwości. A że dużo do wypracowania, to i ćwiczeń dużo. Wdzięczna jestem, że tyle czasu mi dano na tę walkę i tyle cierpliwości Ojciec niebieski mi okazuje.

Czasem myślę, jak wspaniale by było gdyby mi te moje wady po prostu zabrał i w jednej chwili dał mi cnoty. Jednak to On wie lepiej, co dla mnie dobre.
Taka nagła zamiana szybko by mnie pewnie poprowadziła w pychę i zapomnienie o Dawcy tej zmiany.
A tak, ten codzienny „oścień”, za św. Pawłem powtarzając, trzyma mnie trochę dalej od pychy i przypomina, że sama jestem tak słaba, że nawet z cierpliwością codziennych niedogodności znieść nie mogę.

Ćwiczenia w cierpliwości z wczorajszej podróży:

  1. Długie stanie w kolejce do nadania bagaży- system szwankował.
  2. Nie mogłam zrobić zakupów upominkowych na lotnisku, bo nie wzięłam karty pokładowej od męża, a mało już czasu do wejścia na pokład było.
  3. Godzinę ponad siedzieliśmy w samolocie na Okęciu czekając na start mimo, że weszliśmy jako jedni z ostatnich.
  4. Z rozpędu odwołałam transfer z lotniska w Funchal w chwili startu bardzo opóźnionego samolotu z Warszawy. Skończył się zasięg i nie mogłam już tego odkręcić. W Lizbonie musiałam zamówić jeszcze raz- 45e w plecy. Trudna lekcja w znoszeniu cierpliwie swoich błędów i słusznych wyrzutów o marnotrawstwo. Wypuszczenie paru łez nad sobą, wyżalenie się w notatniku i modlitwa bezradności pomogły mi się opanować na tyle, by nie być przykrą dla bliskich w dalszej podróży.
  5. W Lizbonie wylądowaliśmy z ponad godzinnym opóźnieniem. Dostaliśmy nowe bilety na lot o 19:50- kolejne 2 h czekania, i vouchery po 6e/na osobę na przekąskę do wykorzystania w knajpkach na terenie lotniska.( Dzięki, TAP Portugal)
  6. Boarding do samolotu na Maderę zaczął się z opóźnieniem.
  7. Już w autobusie do samolotu poinformowano nas o awarii samolotu i jego zmianie. Musieliśmy wrócić na górę do bramki i czekać dalej.
  8. Wystartowaliśmy z Lizbony 21:10.
  9. W międzyczasie jeszcze kilka kłótni zmęczonego rodzeństwa.

Żeby nie było, że tylko trudne lekcje były. Były też miłe.

1. Ominięcie długiej kolejki do kontroli bezpieczeństwa, dzięki panu, który wpuścił nas przez bramkę uprzywilejowaną, bo podróżujemy z dziećmi. A nie jest to standardem w naszym przypadku. Dzieci mamy już duże i jakoś sami nie korzystaliśmy z tej możliwości od kiedy bez wózka latamy.

2. W pierwszym samolocie przed nami i za nami siedziały niemowlaki i dość dobrze zniosły te długie oczekiwanie i opóźniony lot. Dzięki temu nie stresowałam się płaczami, bo zwykle reaguję na płacz dziecięcy napięciem. To podobno wbudowane w nasz genom czy mózg, że płacz dziecka ma nas zmuszać do działania i zajęcia się nim.

3. Nie rozbolała mnie głowa, jak często bywało w czasie długich podróży samolotem. W odpowiednim momencie łyknęłam pigułkę i zadziałała- a kiedyś nie działały na ten rodzaj bólu wcale.

4. Dzieciaki nasze te oczekiwania długie i podróż zniosły dość dobrze. Korzystamy w długich podróżach z tabletów, pomaga to bardzo odwrócić uwagę od niedogodności. I przed ostatnim lotem mąż zarządził krótka gimnastykę, to się trochę rozruszały.

5. Dzięki Mężowi, który hamował nas przed wcześniejszym boardingiem, w Lizbonie wycofaliśmy się tylko z autobusu, a nie już z samolotu.

6. Drugi samolot podstawiony na lot na Maderę był wygodniejszy od pierwszego. Mimo zmiany miejsc na inne niż rezerwowaliśmy, okazało się, że miejsce obok mnie zostało wolne i Starszak mógł się do nas dosiąść zamiast siedzieć między obcymi ludźmi.

7. Bagaże odebraliśmy w ciągu 5 min od ruszenia taśmy bagażowej. 4 walizki w 5 min.! Pierwszy raz tak nam się udało. Taka nagroda na koniec trudnego dnia 🙂 Wyszliśmy z lotniska jako pierwsi z bagażami. Transfer też poszedł sprawnie. 23:30 byliśmy już w domu.

Madera z samolotu nocą

Uff. Czas odpocząć.

Opublikowane przez burnevel

Kobieta, Żona, Mama, Edukatorka Domowa, Pani Domu, piszę jako Burnevel o moich doświadczeniach i poszukiwaniach Dobra, Prawdy i Piękna. Mieszkam część roku na Suwalszczyźnie, a część na Maderze, w międzyczasie odwiedzając inne regiony Polski i świata.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s