- Spacer do Cãmara de Lobos
- Calheta
- Trzynaste urodziny!
- Spacer po centrum Funchal- Jardim Municipal i Avvenida Arriaga
- Levada Moinho i Levada Nova- Ponta do Sol
- Park Quinta Magnolia
- Niedzielny spacer lewadą Dos Piornais
- Complexo Balnear da Ponta Gorda
Spacer do Cãmara de Lobos
Dobrze jest mieszkać w takim miłym miejscu, jak Madera. Daje to okazje do miłych spotkań, nawet po latach.
We wtorek wybrałam się na spacer z plaży Formosa do Cãmara de Lobos z koleżanką z Polski i jej mężem, niewidzianymi od kilkunastu lat.
I było to bardzo miłe spotkanie. Jakby czas się na chwilę zatrzymał w miejscu. A nawet cofnął na moment.

Jeśli macie z 2-3 h czasu wolnego, to ta trasa wzdłuż wybrzeża jest świetna na przyjemny spacer, z przerwą na obiad w miasteczku odwiedzanym swego czasu przez Winstona Churchilla.

Po powrocie do Formosy była jeszcze chwila na spełnienie próśb Młodszej, która dzielnie mi towarzyszyła w tym dość długim, jak na jej nogi, spacerze.
Zakończyłyśmy lodami jedzonymi na skale z widokiem na zachodzące słońce.

A w domu czekał jeszcze upominek przywieziony z Polski przez koleżankę. (Dziękuję, Kochana! Próbowałam się podzielić z rodzinką, ale i tak większość pianek poszła w… moje biodra;))
Calheta

Jakoś tak nas tam z raz w tygodniu ciągnie. Może mamy sentyment po tym miesiącu, kiedy mieszkaliśmy 2 km od tej plaży w Calhecie.

Przyjemne miejsce na budownicze wyżycie się Młodszej, odpoczynek na leżaczkach męskiej części rodzinki i moje polowanie na ptaki ze smartfonem.

Na obiad tym razem wybraliśmy nieznaną jeszcze knajpkę i nieznaną potrawę na spróbowanie. Nie był to jednak najlepszy wybór. Cataplana, którą wybraliśmy, to coś w rodzaju gulaszu z warzyw i owoców morza gotowanych w specjalnym naczyniu. Czekaliśmy na podanie długo. Zbyt długo. Danie było dość dobre, ale nie na tyle, by chcieć zjeść je jeszcze raz.
Trzynaste urodziny!

Kolejny dzień świętowaliśmy urodziny naszego syna.
Jedyna nasza wycieczka w tym dniu, to wyjście do knajpki w stylu amerykańskim- The Red Car American 50′ w Funchal, obok Forum Madeira.
Bardzo fajna knajpka, naprawdę stylowa.
Jedzenie smaczne i szybko podane- jak to w amerykańskim fastfoodzie. Najfajniejszy Spider-Man wiszący na suficie. Do góry nogami oczywiście.
Spacer po centrum Funchal- Jardim Municipal i Avvenida Arriaga

Jak już mieszkamy tu dłużej, to czasem zapominamy jakie przyjemne jest po prostu przespacerowanie się po centrum Funchal. To miasto ma naprawdę swój urok i jest zadbane. Bardzo przyjemny jest ogród miejski i spacerek aleją do katedry.
Często odbywają się w tej okolicy różne wydarzenia.
Tym razem wędrując z Młodszą w poszukiwaniu prezentu urodzinowego dla jej koleżanki, trafiłyśmy na „targi” organizacji charytatywnych. Różne fundacje, czy grupy zbierały fundusze na swoje cele. Nas zatrzymało stoisko wspierające Ukrainę. Na innych stoiskach również było wiele ładnych i ciekawych przedmiotów na sprzedaż, głównie już ozdób bożonarodzeniowych.
Potem dotarłyśmy jeszcze do sklepu papierniczego i z materiałami dla plastyków, naprawdę porządnie zaopatrzonego, ale z cenami wielu rzeczy 2-3 razy droższymi niż w Polsce. Skompletowałyśmy tam upominek dla koleżanki, ale już wiem, co znajdzie się w naszych walizkach przy powrocie z Polski.
Levada Moinho i Levada Nova- Ponta do Sol

Najbardziej intensywny dzień tego tygodnia, to sobota.
Rano wybraliśmy się na rodzinny spacer dwoma lewadami. To jeden z niewielu szlaków na Maderze w formie pętli. Długość to około 9 km.
Auto zaparkowaliśmy przy kościele w Lombada da Ponta Do Sol.
Jest tam toaleta, warto skorzystać, bo na trasie nie ma żadnej.
Tuż przy kościele jest wejście schodkami na Levada Moinho.
Trasa wiedzie początkowopomiędzy poletkami uprawnymi poniżej i powyżej lewady. Miejscami podłoże jest nierówne, a zabezpieczenia trasy uszkodzone. Należy zachować ostrożność. Zwłaszcza przy mijaniu się z innymi wędrowcami.


Widoki, przestrzeń i zapachy roślinności są wspaniałe. Dobrze czasem odpocząć od niebieskości oceanu i dać oczom nasycić się zielenią.

Jeśli chcemy zrobić pętlę, to po około godzinie marszu, około 10min. za niewielkim wodospadem, obok którego jest miejsce wypoczynkowe z kamiennym stołem i siedziskami, należy schodami wejść w górę na Levada Nova. To chyba najtrudniejszy punkt trasy. Schody są strome i jest ich sporo.
Po ich. pokonaniu należy wejść na lewadę zwracając się w kierunku, z którego przyszliśmy. Ta lewada jest bardziej odsłonięta. Jest przy niej mniej roślinności. Mniej zabezpieczeń. A przestrzenie obok naprawdę ogromne, nawet chwilami zbocza kilkadziesiąt metrów w dół. Jak ktoś miewa zawroty głowy od przestrzeni czy wysokości, to nie polecam. Lepiej wrócić tą samą trasą.

A jeśli komuś to nie przeszkadza, to po około 15 min. dochodzi się do wodospadu, za którym trzeba przejść.

I zaraz jest kolejna atrakcja- tunel. Trudno mi ocenić długość. 200m? Jak się stoi na początku, to widać światełko na końcu. Latarka jest konieczna, tunel jest raz szerszy, raz węższy. Wysokie osoby muszą uważać na głowy. Jest też, co mnie zaskoczyło, dość suchy i ciepły.

Dla dzieciaków znajdzie się wiele atrakcji ułatwiających dość długi i męczący marsz. A to ciekawa roślina, a to chrząszcz czy inny owad. O kozach i owcach już nie wspominając.

Cała trasa obfituje w piękne widoki.

Przejście tej trasy zajęło nam sporo ponad 3 h z odpoczynkami. Najtrudniejsze, poza schodami, było ostatnie zejście, już w wiosce, w stronę kościoła. Bardzo stromo w dół. Dzieciakom było ciężko zejść, bo palce obsuwających się w butach stóp bolały. Ale znaleźli na to swoje sposoby. Starszy schodził tyłem. Młodsza bez butów, w samych skarpetach.
Park Quinta Magnolia

Po powrocie i szybkim przebraniu w bardziej odpowiednie stroje powędrowałyśmy na urodziny do parku. Bardzo fajny pomysł na urodziny pod drzewkiem.
Nie mam pojęcia skąd Młodsza czerpała siły, ale przez kolejne ponad 3 h biegała, wspinała się na drzewa, szalała na placu zabaw z innymi dzieciakami.
Ja ledwie miałam siłę siedzieć grzecznie na kocyku.

Z rozmów rodziców, głównie Polaków mieszkających na Maderze od max 2-3 lat, dowiedziałam się, że na Maderze nie ma ziemi niczyjej. Jeśli rośnie gdzieś drzewo owocowe, nawet w miejscu, które wydaje się najzupełniej dzikie i opuszczone, to ma ono najpewniej swojego właściciela. Lepiej nie dać się pokusie zabrania owoców, by nie narażać się na nieprzyjemności.
Bilans dnia to, poza mnóstwem pozytywnych doświadczeń, spotkań i radości…
u córy- pocięte palce do krwi, obite kolana, guz na głowie, rozerwana sukienka od zawiśnięcia na drzewie…
u mnie- jeden ból głowy, ale z tych, co po przyjściu do domu, walą od razu do łóżka.
Dobrze, że mąż i tatuś ogarnął resztę wieczornych obowiązków i zwyczajów.
Niedzielny spacer lewadą Dos Piornais

Niedzielny poranek był na odespanie.
Później wyprawa do kościoła.
I filmowe popołudnie rodzinne.
Już kolejny tydzień oglądamy film widziany klika razy ze Starszakiem, jak był mniejszy. Z Młodszą mamy zaległości. Tym razem wybraliśmy Epokę lodowcową 1.
Po filmie nastał niedzielny wieczór, co oznacza spacer najbliższą lewadą w stronę zachodzącego słońca. Tym razem trafił się nam jeden kotosłodziak, ale taki milusi, że dał się głaskać.
Complexo Balnear da Ponta Gorda

Po spokojniejszej niedzieli poniedziałek znów bardziej intensywny.
Rano sąsiadka zaprosiła mnie z dzieciakami na spacer na basen. Wybrałam się tylko z córką. Starszak wolał zostać w domu i nadgonić trochę naukę i przygotowanie do egzaminów.

Poszłyśmy do kompleksu basenowego na Ponta Gorda. Wstęp płatny, ok 5,5 e za osobę dorosłą. Dzieci do 7 r.ż. nie płacą.

Jest tam kilka basenów ze słoną wodą, w tym jeden płytki ze zjeżdżalnią dla dzieci. Tuż obok jest też plac zabaw pod namiotem, kryjącym od słońca.

Jest też spory basen naturalny. Ale tego dnia może było na tyle wzburzone, że nie było bezpieczne wchodzenie tam z dzieciakami. Panie ratowniczki wygwizdały nas nawet gwizdkiem za chodzenie zbyt blisko krawędzi tego basenu. Ograniczyłyśmy się potem do normalnych basenów.

Jest dużo miejsca do opalania się. Przy wejściu można wynająć leżaki i parasole dodatkowo płacąc.
Z dziewczynkami zrobiłyśmy sobie też spacer wśród skał, zakończony znalezieniem miejsca pełnego krabów.
Miejsce przyjemne i warte polecenia, żeby mniejsze dzieciaki mogły się pokąpać w bezpiecznym miejscu. Aczkolwiek woda dość zimna, bo baseny nie są ogrzewane.
Najtrudniejszy, jak to na Maderze, powrót. Mocno stromo pod górę. Podziwiam sąsiadkę, że daje radę swoją dwulatkę w wózku pod takie stromizny wpychać. Pamiętam, że ja z moją dwulatką wymiękałam. Starszak musiał mi pomagać wpychać wózek pod górę, jak wracaliśmy z plaży lub musieliśmy podejść pod górę do autobusu. Dobry wózek, lekki, dobrze wyważony i stabilny, to podstawa. Spacerówka-parasolka nie jest najlepszym wyborem na te skosy.
Oj chyba jeszcze dużo czasu nam zajmie poznanie całej wyspy.
Pamietam, że przed przeprowadzką tu miałam taką chwilę klaustrofobicznego lęku… …jak ja będę tu żyć, na takiej maleńkiej wyspie na środku ogromnego oceanu.
A tu okazuje się, że wyspa wcale nie jest taka malutka.
I kiedy przyjeżdża się tu żyć, a nie na tydzień wakacji, to powoli przestaje dziwić, że są tu miejscowi, którzy się praktycznie poza Funchal nie ruszają. Żyją, pracują i się bawią tylko tu. I są zadowoleni.