Trudności i postępy w edukacji domowej

Zauważyłam, że pomijam ostatnio wpisy stricte o naszej edukacji domowej.

Podglądanie warsztatu pracy malarza.

Dzieje się tak chyba dlatego, że taki sposób nauczania i uczenia się naszych dzieci, jest już tak bardzo zrośnięty z naszym rodzinnym funkcjonowanie, że trudno mi to wyodrębnić z dnia czy tygodnia.

Czy wiesz, po co jesz?

Rozwój i nauka dzieją się ciągle. I w domu i w podróży. Raz szybciej, raz wolniej. Czasem w sposób zaplanowany, czasem spontanicznie. Przychodzą z łatwością, albo w trudnościach. Wysuwają się na pierwszy plan, albo giną gdzieś między innymi codziennymi wydarzeniami.

Kajaki w Club Naval do Funchal w marinie.

Jest jednak postęp.

U Starszaka- zdane 3 egzaminy i kolejny w planie za 2 tygodnie. Chemia tym razem. Z przedmiotów przyjętych jako roczne- polski, matematyka, języki obce- tematów przerobionych stopniowo przybywa. Są próby kajakarstwa morskiego, zdobywanie znajomych z lokalnej Polonii czy miejscowej parafii. Coraz swobodniejsze posługiwanie się angielskim.

Mamo, powysyłamy do siebie listy?

U Młodszej- coraz więcej czytanych samodzielnie słów i zdań. Częste zabawy w pisanie listów. Wiele przesłuchanych książek. Liczenie różności na różne sposoby. Ćwiczenie w zabawie dialogów zapoznawczych po angielsku i po portugalsku. Słuchanie książek po angielsku. Wielokrotne przebudowywanie budowli z klocków. Coraz więcej prób pomocy przy gotowaniu.

Twarogowe kluseczki

W tle ścieranie się dorastania i wychowywania,
wolności i obowiązków,
przyjemności i konieczności,
miłości i wzajemnego wsparcia albo walki o zasoby między rodzeństwem,
samostanowienia i kierowania przez rodziców,
„nie chce mi się” i „ chce mi się”, tylko niekoniecznie tego, czego chcieliby rodzice.

…już niedługo przerosnę…

Przypominam sobie w tych chwilach, z autopsji, że gdyby dzieciaki chodziły codziennie do szkoły, to też mogłyby np. cały dzień bujać w obłokach( w grupie jeszcze łatwiej się skryć), mogłyby mieć swoje nielubiane przedmioty, miałyby czasem konflikty z dzieciakami z klasy czy szkoły.

Zdarzałyby się też może dni, kiedy wolą się umówić z mamą, że będą robić przez kilka godzin pranie w pralce Frani, płucząc ręcznie ciuchy w wannie i wyżymając w wyżymarce, żeby tylko odpocząć od szkoły. Albo robiąc coś mniej archaicznego.

Nie zmienia to faktu, że trudne jest godzenie wymagań i oczekiwań rodzica z potrzebami i zachciankami dziecka. Zwłaszcza w sytuacji, gdzie cała odpowiedzialność za edukację, wychowanie i rozwój dziecka spoczywa na rodzicach.

Nie da się zwalić na szkołę, jak coś idzie nie tak.

Ale za to, jak coś się udaje, czy ktoś chwali naszego dzieciaka, to można sobie samemu wystawić laurkę za rodzicielsko- domowo- edukacyjne sprawności. Albo mieć satysfakcję, że akurat tego udało się nam nie zepsuć. Bo wszystkie dzieciaki mają mnóstwo dobra i talentów w sobie. Czasem tylko trudno dostrzec i docenić nam te, które są zupełnie inne niż nasze. Częściej jednak, to codzienne dobro przyjmujemy jako coś oczywistego i zapominamy to docenić.

Wniosek z powyższego taki, że idziemy do przodu, na miarę naszych rodzinnych możliwości.

Czy u Ciebie, drogi Czytelniku, wszystko idzie zgodnie z planem i oczekiwaniami, czy zdarzają się też trudności?

Opublikowane przez burnevel

Kobieta, Żona, Mama, Edukatorka Domowa, Pani Domu, piszę jako Burnevel o moich doświadczeniach i poszukiwaniach Dobra, Prawdy i Piękna. Mieszkam część roku na Suwalszczyźnie, a część na Maderze, w międzyczasie odwiedzając inne regiony Polski i świata.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s