
Tworzenie bloga nie jest może aż tak trudne, jak się obawiałam. Jednak jest czasochłonne. W takim znaczeniu, że najpierw potrzebuję zdobyć wiedzę, by wykonać nawet najdrobniejsze elementy strony. W sumie, czemu miałoby być inaczej, skoro nigdy się czymś takim nie zajmowałam. Dziecko uczy się chodzić przez około rok, a ja chciałabym w ciągu 10 min. zrobić stronę zgodną z moimi wymyślonymi oczekiwaniami? Nie da się. Zwłaszcza, kiedy do tej pory było się odbiorcą treści w internecie, a nie twórcą.
Sporo trudności sprawia mi też konieczność wybierania. To jedna z moich nie ulubionych czynności. Wybrać jedno z mnóstwa opcji. Temat strony, wygląd, tytuł wpisu, nazwę bloga, nazwę domeny, zdjęcie do postu, kolory na stronę, jak często publikować, tematy przyszłych postów… Mnóstwo opcji, którym muszę poświęcić czas, aby je poznać i wybrać to, co najlepsze. Trochę pomaga mi zasada, którą często kieruje się mój Mąż:
Done is better, than perfect.
Sheryl Sandberg
Choć zastosowanie tej zasady przychodzi mi trudno, bo nie pozbyłam się jeszcze perfekcjonizmu. To moja ciągła zmora. Mimo, że miałam do tego mnóstwo okazji w ciągu trzynastu lat macierzyństwa, i niemal tyluż lat edukacji domowej ( w istocie przebywania niemal non stop, każdego dnia ze swoimi dziećmi; 6 lat z jednym, potem już z dwójką). Okazji do zrobienia czegoś po prostu, a nie idealnie, było aż nadto.
Moje wymówki do nie robienia czegoś są różne. I to nie chodzi o rzeczy, których z wyboru, świadomie nie chcę robić. Ale o to, co chcę zrobić, bo wymaga tego na przykład dobro rodziny, bo są to obowiązki, które mogę zrobić tylko ja; albo to, co chcę zrobić, bo proces mnie cieszy lub prowadzi mnie to do mojego celu.
Tu przykłady prozaiczne. Nie będę rozmawiać po angielsku, bo może popełnię jakiś błąd gramatyczny. Nie sprzedam swojego wyrobu rękodzielniczego, bo może gdzieś ktoś robi to lepiej. Kupię buty, tylko jak sprawdzę wieeele opcji i poszukam ,czy gdzieś nie ma taniej ( w wielu sklepach internetowych). Nie kupię lampki, bo ciężko mi wybrać tę najlepiej pasującą…
Staram się tego oduczyć. Pozbyć się tego nawyku szukania najlepszej opcji … bez końca. Bo tracę mnóstwo czasu na to. Dziesiątki pootwieranych stron w przeglądarce, z różnymi opcjami, które ciągle domagają się mojej uwagi. I wracam do tej sprawy wielokrotnie, zamiast zrobić, co trzeba, w miarę dobrze, i iść dalej. Do innych spraw, które też czekają na moją uwagę i wymagają działania.
Jest to ciągle proces mojego odperfekcjonizmowania się (jeśli takie słowo miałoby istnieć;)). Mam nadzieję, że pewna dyscyplina pisania na tym blogu też mi w tym pomoże. Bo chciałabym się dzielić tu moim doświadczeniem, a nie tylko idealnym tekstem, bez żadnej literówki i ze znakami interpunkcyjnymi tylko na właściwych miejscach.