Dzisiaj trzeci dzień naszego wyjazdu do Warszawy. Korzystamy z atrakcji stolicy tak, by się za bardzo nie przemęczyć, bo potem łatwo o zniechęcenie dzieciaków. I by każde z nas miało na tym wyjeździe coś dla siebie.
Rano zaczęliśmy od wyprawy na Ursynów, na plac zabaw z dinozaurami, przy metrze Ursynów. To jeden z ulubionych Młodszej. Spędziliśmy tam ponad 3h. Nawet w domu, na wsi, Młodsza rzadko spędza tyle czasu bez przerwy, w ruchu, na dworze.

Po placu zabaw trochę odpoczynku i przekąska w kawiarnio- księgarni „Słowo Daję”. Zdążyliśmy też odwiedzić tuż obok kościół naszej poprzedniej parafii- Wniebowstąpienia Pańskiego na Ursynowie. Mieszkaliśmy niedaleko przez ponad 3 lata. Odwiedzamy te okolice i dawnych znajomych, jak tylko mamy możliwość. Dobrze się nam tu mieszkało.

W końcu nadszedł czas na atrakcje dla mamy- zaprosiłam Młodszą do Muzeum Narodowego. Chciałam zobaczyć wystawę „Witkacy”.
Okazało się, że w sobotnie popołudnie jest dużo zwiedzających w Muzeum. Kolejka do kasy też była spora. Kupiłam jednak, za radę pani z obsługi muzeum, bilet przez internet, co przyspieszyło wejście. Koszt to 40zł za wejście na jedną wystawę czasową i wszystkie stałe. Córa jeszcze ma wejście darmowe.
Zaczęłyśmy od wystawy wzornictwa, bo wyglądała trochę jak sklep z zabawkami.




Potem Galerię Sztuki XIX wieku zwiedziłyśmy. Cel główny – „Bitwa pod Grunwaldem” Matejki. Niedawno słuchaliśmy rodzinnie audiobooka „Ale historia…Jadwiga kontra Jagiełło” i historia bitwy była Młodszej już troszkę znana.
Droga do „Bitwy pod Grunwaldem” i z powrotem jest dość długa- ułatwiło nam ją wyszukiwanie przez córkę zwierzaków w dziełach sztuki.




Potem przyszedł czas na wystawę czasową o twórczości Witkiewicza. Duży kontrast po tylu dziełach malarstwa realistycznego. Zadaniem było znalezienie ptaka(„orła”), którego widziałysmy przy wejściu.

Część wystawy szybko ominęłyśmy( nie nadawała się dla dziecka) Resztę oglądałyśmy nadal w kluczu szukania zwierzaków.




I nadwejściowego ptaka również odnalazła.

Fantazja-Bajka 1921-1922
Wniosek córki z tej wystawy w porównaniu do poprzedniej- XIX wieku- „Inne, ale też ładne”. Mnie nie urzekło, zdecydowanie bardziej wolę malarstwo realistyczne- jest dla mnie nieodmiennie fascynujące, jak malarz potrafi tak wiarygodnie oddać rzeczywistość. Niemal jak na zdjęciu, choć przecież wiem, że to nie to samo, co zdjęcie. Ze względu na długi proces tworzenia obrazu, nie jest to dosłowne zapisanie jednej chwili.
Po krótkiej przerwie na przekąskę zakończyłyśmy Galerią Sztuki Średniowiecznej. Po tłumach przy Witkacym, mogłyśmy odpocząć i pokontemplować. Starałyśmy się rozpoznawać znane nam sceny biblijne czy postaci świętych. Wbrew pozorom, nie było to łatwe. Język sztuki ludzi sprzed tylu wieków, nie zawsze był łatwy do odczytania.


wczesnochrześcijański symbol czystości)


Wyprawa była dość męcząca, Muzeum Narodowe jest duże i trzeba się sporo nachodzić. Jednak przerwałyśmy w porę, by się nie zniechęcić. Galerie Starożytności i Faras zostawiliśmy na kolejny raz.
Starszak dzień spędził na odwiedzaniu kolegów. Każde z nas miało coś dla siebie. Dzień uważam za bardzo udany.
Wracając do pytania tytułowego- warto odwiedzić Muzeum Narodowe, z dzieckiem w każdym wieku. Grunt, to jako klucz zwiedzania wybrać coś, co dziecko interesuje. I starać się nie przemęczyć siebie i dzieci. Lepiej zostawić coś na kolejny raz, niż zniechęcić młodego człowieka do zwiedzania muzeów.